Zaślubiny Marlondu

W kraju Adanów na Syrlockloth działy się od wieków złe rzeczy. O tym, co było tego przyczyną mówi inna opowieść. Prawdą jest jednak, że lud Adanów zamieszkujących królestwo Kisnevru, tylko z nazwy zjednoczonych księstw Lindal i Marlond, potrzebował mądrego i silnego władcy.
Piraci fornejscy, banici różnych krajów panoszyli się na morzach
i wybrzeżach Kisnevru. W końcu butni piraci wdarli się do Marlondu i niemal
zupełnie spustoszyli kraj osłabiony wewnętrznymi waśniami książąt
elfickich.
Upadło księstwo Vidada zwanego Łagodnym, lecz książę uszedł z życiem. W
stolicy Kisnevru, pięknym mieście Atear, gdzie się schronił, błagał innych
możnych aby zaprzestali waśni, zjednoczyli się pod wodzą króla i stawili
opór fornejczykom. Jednakże król Kisnevru był słaby i nie miał poparcia
wśród książąt, wynikł zatem jeszcze gorętszy spór, o to kto miałby
dowodzić przeciw piratom. Był to czas spisków i oszczerstw.
Powiedział Vidad, że sam mógłby dowodzić wojskami Kisnevru, jeśli otrzyma
nad nimi władzę, jednakże książęta wraz z królem natychmiast oskarżyli
Vidada o próbę przejęcia władzy.
Pojmano Vidada i w kajdanach zepchnięto ze skały wprost w spienione morze.
Był jednak ktoś jeszcze, komu fornejczycy byli największym utrapieniem, a
kogo nie obchodziły spiskowania książąt elfickich. Był to duch potężny
i groźny, pan wszelkiego oceanu, Tal, sługa Sawy.
Szczęśliwie złożyło się, iż niedaleko klifu, który miał być miejscem
śmierci Vidada, przepływał zielony okręt Manandana, syna Tala, który był
się wcześniej rozprawił z kilkoma okrętami piratów, nieopodal wybrzeży
Marlondu.
Manandan, niewidoczny dla elfów, gdyż jego okręt podobny był do wielkiej
fali, obserwował bacznie wydarzenia na skałach. Gdy tylko ujrzał spadającą
postać rozkazał swej łodzi podpłynąć bliżej i zabrać elfa na
pokład.
I tak, Vidad nie utonął. Wdzięczny Manandanowi opowiedział mu jak do tego
doszło i spytał jak spłacić ma dług. Manandan wysłuchał opowieści
i rzekł mu, że jeszcze raz mu pomoże, a Vidad spłaci później podwójny
dług. Rzekł tak:
— Pomogę ci zdobyć wielką mądrość i siłę, która w mądrości
drzemie, abyś stał się królem królów na swojej ziemi. Ale ty, zanim
wrócisz do swego domu, otrzymasz ode mnie niezliczone wojsko i dowodzenie nad
flotą, i uporasz się z ludem Fornu. A gdy powrócisz na ląd, uporasz się
z waśniami twego ludu, zasiądziesz na tronie, a na klifie, z którego cię
pchnięto wybudujesz świątynię i w tej świątyni zaślubisz mi krainę
Marlond. W każdą rocznicę naszego spotkania zaślubiny będziesz odnawiać
wrzucając pierścień w morskie głębiny, a Marlond będzie mi służyć tak
długo jak zdecyduję. Gdy morze zwróci ci pierścień będzie to znak, że
skończyła się służba Marlondu. Ale skończy się wtedy i jego spokój.
Będzie to znak, że znów nadeszły czasy niepokoju.
Vidad przystał na to i szczerze zaprzyjaźnił się z Manandanem w czasie
morskiej podróży.
Okręt syna Tala był szybki, choć nie miał żagli ni wioseł, nie tonął,
choć zdało się, że płynęli pod wodą, lśnił w słońcu jak wszystkie
szmaragdy świata i śpiewał gromkim głosem nieznane Vidadowi pieśni
żeglarzy. Nie mógł się elf nadziwić takim cudom, a Manandan śmiejąc się
objaśniał wszystko przyjacielowi.
Po wielu dniach żeglugi Manandan rzekł, że są już blisko źródła
mądrości. Rzekł tak:
— W najgłębszych głębinach Ciemnego Morza, w piasku, z którego powstała
Trzygłowa Wyspa, tkwią korzenie świętego dębu, tego samego, w którego
konarach, wysoko nad głowami śmiertelników, po drugiej stronie tafli Jasnego
Morza, siedzą dwa święte gołębie, których imion nawet bogowie nie znają.
Spod korzeni świętego drzewa bije źródło, a kto się z niego napije
posiądzie wielka mądrość.
Elf nie pojął wszystkiego co rzekł mu syn Tala, uścisnęli się jednak
i Vidad zanurkował odważnie w odmętach, gdyż Manandan przyrzekł, że woda
tu nie odbierze mu życia. Książę płynął wciąż w dół i w dół, a
cuda, które wokół siebie widział opisał później w przepięknym
poemacie.
W końcu dotknął rękoma pnia świętego drzewa, a niedługo potem stopami
piasku na dnie Ciemnego Morza.
Na jego widok zdziwiły i ucieszyły się dobre duchy strzegące źródła
mądrości, ponieważ był pierwszym śmiertelnikiem, który dotarł do korzeni
Dębu. Stanąwszy w szeregach po obu stronach podmorskiej ścieżki,
przepuściły Vidada do źródła.
Źródełko było niewielkie, dzikie, piękne i niezmącone. Tryskało
spośród omszałych korzeni, nietknięte niczyją ręką, jak w dniu kiedy
powstał świat, a w kryształowej wodzie żywo podskakiwały bielutkie kamyki.
Nad źródłem czekała przecudna pani w szmaragdowej sukni. Perłowe loki
opadały jej na ramiona i plecy jak wzburzona piana morska. Cudowna pani nie
przedstawiła się, ale rzekła głosem głębokim i spokojnym jak uśpione
morze:
— Witaj, Vidadzie. Jesteś pierwszym i ostatnim śmiertelnikiem, który tu
dotarł, zatem pij z tego źródła, mądrze korzystaj z daru jaki otrzymujesz
i wracaj do królewicza morskiego spłacić dług.
I podała mu srebrny puchar by mógł zaczerpnąć wody. Gdy się już napił
oślepiło go wielkie światło i stracił świadomość, a morskie duchy
o rybich ogonach wyniosły go na powierzchnię.
Ocknął się na pokładzie okrętu Manandana. Inny zaś poemat opowiada o tym
jak syn Tala i książę Vidad Łagodny zaprowadzili porządek na morzu
zmuszając piratów do powrotu na wody fornejskie, a po powrocie do stolicy
Kisnevru Vidad uznany został królem królów i na powrót zjednoczył krainy
Marlond i Lindal.
A gdy wreszcie zasiadł na tronie w Atear, opowiedział wszystkim, co mu się
przydarzyło na morzu i nakazał wybudować na klifie kamienną świątynię
i umieścił w niej kapłanów. Zaś w rocznicę spotkania z Manandanem król
Vidad wraz ze swym orszakiem udał się do świątyni i głośno wymawiając
przyrzeczenie wiecznej przyjaźni rzucił do morza złoty pierścień
i zaślubił Manandanowi, synowi Tala Marlond, morskie księstwo Adanów.
Komentarze 3 z 3
Wróć do tytułu
Dodaj komentarz

Nie wiem o czym, o kim, po co? Przez dwa tygodnie trzy razy podchodziłem do tej opowieści i przeczytać jej ni razu do końca nie podołałem. Same nic nieznaczące nazwy. ...a może to jest streszczenie jakiejś księgi?

Blisko... Blisko. Może nie streszczenie, ale fragment innego, nieco dłuższego opowiadania w formie legendy. Zdaję sobie sprawę z tego że na razie te nazwy nikomu nic nie mówią, ale mam nadzieję, że jeśli dołączę do tego opowiadania następne, to w pewnym momencie zaczną się one łączyć w pewną całość - może nie pod względem chronologicznym ale geograficznym.
Jeśli to opowiadanie rodzi pytania, to jest to dla mnie motywacja do złożenia przynajmniej części wyjaśnień w następnym...
Dodaj komentarz
Zaloguj się lub zarejestruj. Dopiero wówczas możesz komentować.
stanisław oskwarek
04 Lipiec 2008, 17:57
Zaślubiny Marlondu :
Dodaj komentarz Odpowiedz Wróć do tytułu